Czas rzeczywiście szybko mija, jakoś nie czułam dotychczas potrzeby pisania. Dzisiaj chciałabym się zwierzyć i najbezpieczniej jest napisać. Umówiłam się na wizytę terapeutką, którą znalazłam przy pomocy znajomej z portalu. Ostatnio mam problemy ze złością, nie pamiętam czy już o tym pisałam. Zbyt słabą mam chyba umiejętność posługiwania się mindfulness (medytacja uważnośći), bo to byłaby dobra metoda, ale będę ćwiczyć.
Problemy o których pisałam z ludźmi, wciąż bez zmian. Dochodzą jeszcze do tego problemy z rodzicami.
Do mamy mamy taki niejednoznaczny stosunek - z jednej strony w miarę ciepła, wrażliwa kobieta, lubiana, z drugiej strony powiedziała mi, że kiedy byłam mała - czyli ok. 1 roku, miała ochotę mnie zabić (nie miała siły się mną opiekować, czwórka dzieci, mąż pijak, takie tam) - dlatego chyba trochę:) utożsamiam się z Anthony'm Soprano i serial mnie wciąga, czuję do niej złość, nic na to nie poradzę, mniejszą niż do ojca, ale jednak. Dziwią się, że nie chcę przyjeżdżać do domu, a ja nie chcę od nowa przeżywać tych emocji, a z drugiej strony czuję się w obowiązku, oni zaczynają się trochę starzeć, w każdym razie, dzieci właśnie ich opuściły, czują się samotni, a ja mam dwadzieścia parę lat.
Nie miałam siły iść na dodatkowe ważne zajęcia dziś, jutro też do pracy, ponieważ sama ustalam grafik, pomyślałam, że będę starać się pracować w niedzielę, żeby jednak chodzić w piątki wieczorem.
Ostatnio był demotywator, który mi się spodobał - największe tajemnice znasz tylko Ty i Bóg, czyli tylko Ty dla jasności, ostatnio modlę się czasem, czasem przynosi ulgę, mam wrażenie, że mówię do jakiejś kosmicznej siły, która ogarnia wszystko, rozumie także mnie, ona jedna.
Angielskiego uczę się regularnie, muszę się za to pochwalić, przynajmniej dość regularnie, czasem dwa dni przerwy. Nieregularnie medytuję - ostatnio zmęczenie pracą. Warsztaty teatralne - nie znalazłam regularnych wakacyjnych, teraz się zaczną, stęskniłam się, przyznaję.
Też niechętnie jeżdżę do domu, z podobnych powodów co Ty - rodzice czasem za dużo nam mówią, często o rzeczach, o których nie mamy prawa pamiętać bo byliśmy zbyt mali. Kiedyś miałam wyrzuty sumienia z tego powodu, że rzadko jeżdżę, teraz już nie mam, bo stwierdziłam, że nie będę niczego robiła wbrew sobie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że terapia będzie owocna. Pisz częściej, chętnie do Ciebie zaglądam :) Pozdrawiam!
Dzięki Helineth:), też właściwie myślę podobnie do Ciebie, nie chcę się zmuszać, ale rodzice i uczucia do nich to skomplikowana bajka
OdpowiedzUsuńB ciekawy blog,taki inny niz wszystkie.Zycze powodzenia w terapi.A co do relacji z rodzicami to u mnie sie lepiej sprawdza listowny kontakt niz oko w oko i nie czuje sie z tym zle.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTo musiało być ciężkie usłyszeć coś takiego od własnej matki. Dobrze, że trafiłaś na terapeutkę, mam nadzieję, że współpraca będzie owocna. Wiele przeszłaś, ale też wiele przed Tobą. Wierzę, że podołasz! :-)
OdpowiedzUsuńhttp://powolanie-i-pasja.blog.onet.pl/
Wiara czyni cuda ;) Im bardziej będziemy wierzyli, że coś uda nam się osiągnąć tym bliżej tego będziemy. Życzę powodzenia i mam nadzieję, że wszystko będzie w kolorowych barwach.
OdpowiedzUsuń